środa, 15 października 2014

Siła przekonań.

Przekonania - absolutnie każdy je ma, każdy w jakimś przekonaniu tkwi.  Zarówno ja jak i Ty żyjemy według jakichś przekonań. Filozofii życia, swej religii - jak zwał tak zwał. Nawet jeżeli zarzekasz się że nie masz swej "religii"to jesteś w błędzie, bo wyznajesz przekonanie że nie masz przekonań. 

Twe przekonania determinują jak postrzegasz otaczającą Ciebie rzeczywistość. Przykładowo są ludzie, którzy żyją w przekonaniu, że najważniejsze są problemy i dobro innych. Wszystko co robią jest podporządkowane temu przekonaniu. Zapominają przy tym o swej wartości. Gdy taka osoba zda sobie sprawę, że postępuje nielogicznie, przypomina to uczucie jakby dostała pałką przez głowę.

Najzabawniejsze jest to, że ulegamy praniu mózgów. Czy w to wierzymy czy nie słowa mają moc kreowania ludzi. To w jaki sposób zachowujemy się wobec otaczających nas ludzi zawsze wywołuje reakcję. Tak samo zachowanie Twego otoczenia nie pozostaje bez echa w Twojej głowie.

Jako małe dzieci bezkrytycznie wierzyliśmy w to co nam mówili rodzice i inni dorośli.  By wbić dziecku przekonanie, że jest do niczego wcale nie trzeba się natrudzić. Dla dziecka rodzic czy dorosły są jak wyrocznia. Wystarczy, że rodzic (albo inny dorosły) będzie dziecku wytykać jego niepowodzenia, mówić że jest do niczego a na bank dopnie swego. Skoro mama, tata traktują dziecko jak śmiecia to jak ma ono o sobie myśleć inaczej? "Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi?" 

Jeżeli czytałeś jeden z moich poprzednich postów ("Czerwony długopis narzędziem zagłady") to masz już pojęcie, że takie pranie mózgu nieraz wygląda niepozornie. Po płaszczykiem pozornie niewinnie wyglądających zachowań, w Twej głowie są zasiewane chwasty, które potem utrudniają Tobie życie.

Wierzyłeś lub nadal wierzysz w to co mówili inni, ale chciałbyś jednak zaznać czegoś innego co niekoniecznie im się spodoba. Trudno to ze sobą pogodzić. Wymaga to ciągłej pracy byś stał się osobą, która rozumie, że też ma swoją wartość.

Dużo wygodniej jest szukać wymówek by nie zrobić pierwszego kroku (i każdego następnego). Lepiej siedzieć w zakutej puszce. Jak już wspominałem kiedyś, wiele z tego co myślisz i o czym jesteś przekonany z logiką ma tyle wspólnego co rządy Donalda T. z dobrem kraju. 

To w co wierzysz i odczuwasz to często mieszanka tego co Ci wbijano do głowy jako dziecku. W głowie masz silny głos mówiący Ci: "jesteś beznadziejny!" Głos z biegiem lat odbija się co raz szerszym echem po Twej głowie zadając Tobie mentalny gwałt a Ty się tylko nakręcasz. Prawdopodobnie każdy ma taki głos w głowie. Różnica między kimś bardziej ogarniętym a Tobą polega na tym, że taki ktoś lepiej kontroluje swe destruktywne emocje. Być może wewnętrzny głos tej osoby jest bardziej pozytywny, albo nauczyła się go totalnie wyciszać. Zrozum, że słuchając tego krytycznego głosu stale będziesz się czuć źle ze samym sobą ponieważ uwierzyłeś w te kłamstwa. 

Przez wieki ludzi mieszkających w Europie blokowało przekonanie, że Ziemia jest płaska. Przepłynięcie Atlantyku to prosta droga do piekła a na północy są góry magnetyczne, które z okrętu wydrą wszystkie gwoździe i inne stalowe elementy. A tu nagle pojawia się taki jegomość z Genui i ogłasza wszystkim, że chce przepłynąć Atlantyk. Był święcie przekonany, że da się to osiągnąć. Zaryzykował i dopiął swego. 

No dobra powiesz, że nie jesteś Kolumbem tylko nikim. Strasznie irytujące gadanie albo ja jestem aż nazbyt nonszalancki. Wielcy tego świata to tacy sami ludzie jak Ty czy ja. Tak samo umierają, tak samo muszą jeść, pić czy chodzić do klozetu. To co ich różni od Ciebie to ich przekonania.  Tylko przekonania stoją na drodze by z punktu A dostać się do punktu B. 




niedziela, 24 sierpnia 2014

Jak skutecznie rozwiązywać swe problemy.

Na temat można znaleźć masę książek. Grubszych lub chudszych. Jedne są mniej a drugie bardziej sensowne. Osobiście chciałbym Ci przedstawić najprostszy schemat. Najprostsze metody są najlepsze - bo po co sobie utrudniać?

Po pierwsze przyjmij podstawowe założenie - jak na spowiedzi - liczy się KONKRET! Wiele osób męczy się ze swymi problemami bo nie chce bądź boi się je nazwać po imieniu. "A bo to brzydko brzmi, a to nie wypada..." blablabla... itd. Innym często popełnianym błędem jest wymuszanie na sobie poszukiwania rozwiązania. Chodzi mi tu o schemat myślowy oparty o "muszę". Jak już wcześniej wspominałem taki schemat powoduje tylko wywieranie na siebie presji. W przypadku nie osiągnięcia zadowalających Cię rezultatów pogłębi tylko frustrację.

Więc jak to zrobić by było dobrze?  Na początek przyjmij do wiadomości, że nie jesteś swymi myślami. Gdyby tak było to w chwili gdybyś pomyślał o zabiciu kogoś to byś to z automatu zrobił. A przecież nie chodzisz i nie mordujesz każdej napotkanej osoby, która Cię zdenerwowała - prawda? Nie każda więc myśl jest wprowadzana w czyn. Myśli można zmieniać.

Problem z szukaniem rozwiązania problemu jest taki, że wiele osób szuka na siłę rozwiązania, nie zadawszy sobie wcześniej odpowiednich pytań. To jak przeprowadzanie operacji na żywym człowieku nie postawiwszy wcześniej diagnozy.

Przejdźmy jednak do schematu. Generalnie pytania i odpowiedzi warto sobie rozpisywać na kartce. Przykładowo - denerwuje Cię Twoja obecna praca. Pierwsze pytanie jakie należy sobie postawić: co takiego konkretnie mnie denerwuje w tej pracy? Po czym zapisz je na kartce. Odpowiedź "wszystko" odpada. Być może nagle masz za dużo pracy i fizycznie nie wyrabiasz? Więc może warto poprosić szefa by zorganizował Ci pomoc? Być może to szef Cię denerwuje (albo ktoś z pracowników). No dobrze, ale co konkretnie w jego zachowaniu? Może jest małostkowy, uszczypliwy, apodyktyczny itd.? Czasem bywa tak, że sam nie wie, że jego zachowanie tak działa na Ciebie więc może warto pogadać? Ewentualnie jeśli to wyjątkowo upierdliwa osoba to może czas zmienić pracę?
Podsumowując należy się zapytać samego siebie co i dlaczego konkretnie jest dla mnie problemem. Wypisać na kartce te pytania. Potem należy sobie zadać pytania typu "co zrobić aby to zmienić?"

Wielu ludzi nie rozmawia ze sobą bo panuje chory mit, że to oznaka szaleństwa i pierwszy krok do wylądowania w pokoju bez klamek. A tym czasem zadając sobie odpowiednie pytania (nawet na głos) możesz sobie pomóc. Jeśli dobrze pamiętasz, poradziłem pisanie pamiętników czy dzienników. Jakby nie patrzeć jest to pewna forma rozmowy ze sobą. Jest udowodnione, że samo prowadzenie dialogu ze sobą np. poprzez spisywanie myśli na kartce ma właściwości uzdrawiające. Wiele sfrustrowanych osób po przejściach przyznało, że długi czas nie mogło pozbierać myśli do kupy. Dopiero gdy zaczęli wszystko co przeżyli opisywać na papierze (a więc konkretyzować) ich myśli powoli się porządkowały.





 

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Uścisk ma znaczenie...

Uścisk dłoni - najpowszechniejszy zwyczaj powitalny na świecie. Jest dla nas tak oczywisty, że czasem nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo. Bywają sytuacje w życiu zawodowym, że od jednego uścisku może zależeć nawet przyszła kariera (lub jej brak).

Zwyczaj ma podłoże historyczne. Jako, że większość ludzi jest praworęczna, dawniej podanie prawicy oznaczało, że nie ma się broni w ręce - a więc dawało się sygnał pokojowego nastawienia do rozmówcy. Przywitanie się lewą ręką niby o niczym nie świadczy, ale zawsze to jakoś dziwnie - z resztą spróbuj kiedyś przywitać się w ten sposób i zaobserwuj reakcje ludzi, którym podasz dłoń.

Negatywne odczucia wzbudza - zwłaszcza w przypadku mężczyzn - slaby uścisk. Może to oznaczać obojętność rozmówcy albo brak siły przebicia. W świecie biznesu, osoba z takim uściskiem nie zrobi kariery albo bardzo szybko ją skończy. 

Z kolei silny uścisk może być cechą osoby, która lubi forsować swe zdanie i ma sporą siłę przebicia. U wielu osób może się wtedy odpalić skojarzenie: "ten facet jest kompetentny". Pamiętaj jednak by odpowiednio miarkować siłę uścisku, by Twój rozmówca nie miał wrażenia, że wetknął dłoń w prasę hydrauliczną. 

Istnieją nawet badania, które dowodzą, że mężczyzna o silnym uścisku dłoni jest bardziej atrakcyjny fizycznie a do tego bardziej zdecydowany. 

Przy powitaniu należy pamiętać o kilku zasadach, które rządzą tym zwyczajem.  Przede wszystkim w pracy to szef/ przełożony zawsze podaje rękę pierwszy - nigdy podwładny. Jeśli Ty albo Twoi znajomi z pracy pierwsi idziecie do szefa z wyciągniętą dłonią to wychodzicie wtedy na sługusy/lizusy/ pachołki i ogólnie takie zachowanie jest nietaktowne. Podobnie ma się sprawa w życiu codziennym. Osoba starsza wyciąga pierwsza dłoń w stronę młodszej. Tak samo gospodarz domu względem gościa itd.

Prócz tego dochodzą różnice kulturowe. W krajach germańskich (nam też się udzielił) zwyczaj potrząsania dłonią drugiej osoby. Potrząsa się zawsze i wszędzie, nie ważne czy to dłoń znajomego czy nowo poznanej osoby. Tak się robi przed i po spotkaniu biznesowym. 

Inaczej ma się tu trochę sprawa u Amerykanów.  Nie od dziś wiadomo, że ta nacja słabo rozumie zwyczaje panujące wśród ludzi z państw europejskich. Zasady potrząsania dłonią nie są tutaj wyjątkiem. Europejczyk zazwyczaj lekko pochyla głowę w stronę rozmówcy przechylając się przy tym nieco. Amerykanin zaś w takiej sytuacji stoi prosto i sztywno jak kołek w płocie. 

Jeśli chodzi o kraje arabskie, to tam zwyczaj ten ma dużo bardziej ekspresywną formę. Potrząsanie jest tam długie i często powtarzane.  Totalnym przeciwieństwem są tutaj Japończycy. Wyciągając dłoń w stronę Japończyka możesz zostań uznany za nietaktowną i nazbyt poufałą osobę. W Japonii powitanie to głęboki ukłon w stronę drugiej osoby. 

Przy uścisku dłoni ma też znaczenie ich ułożenie, a nie tylko siła uścisku. Od tego czy właściwie ułożysz swą dłoń względem dłoni rozmówcy może zależeć czy już na starcie podkreślisz swoją dominującą pozycję w rozmowie.
Przyjrzyj się teraz zdjęciu po lewej.  Zwróć uwagę na dłonie.  Jak widać moja dłoń jest ustawiona wierzchem do kamer (ew. może być wierzchem do góry). W mowie ciała taki układ uścisku świadczy o tym do kogo należy inicjatywa w danym wypadku. Dlatego warto zwracać uwagę na taki drobny szczegół np. podczas rozmowy handlowej, poznawania nowej osoby itd.


No dobrze, ale co zrobić kiedy kiedy Twa dłoń nie jest wierzchem do góry? Na to też jest rozwiązanie. Należy w takiej sytuacji zrobić kontrę tzw. "uściskiem dyplomaty". Oglądając wiadomości, zwłaszcza relacje ze spotkań polityków, zauważ jak się ze sobą witają.
Przykładowo prezydent Putin wita się zawsze dłonią wierzchem na dół, po czym na dłoń swego rozmówcy kładzie swoją lewą. Co to oznacza? Mówiąc w skrócie odpowiedź jest banalnie prosta: "ja tu rządzę". Tak wita się z podwładnymi Obama, Putin, czy nawet nasz ciapowaty i niezbyt rozgarnięty Komorowski.


środa, 21 maja 2014

Jak do tego doszło? Cz.2.

Przekonanie o swej totalnej bezwartościowości może dopaść każdego. Nie ma znaczenia w jakim wieku znajduje się dana osoba. Nawet jako osoba dorosła, można poczuć w pewnym momencie, że jest się do niczego.  Ludzie Cię lubią, żyjesz sobie spokojnie, a tutaj nagle coś Ciebie odmienia. Wydarza się coś, co zmienia Twe postrzeganie o sobie samym o 180 stopni. 

Cóż więc sprawia, że jako osoba dorosła zaliczasz dół rozpaczy nad sobą samym? Tak naprawdę nie ma na to zasady. Przyczyn jest kilka i postaram się wymienić te najważniejsze. 

Jakikolwiek rodzaj porażki może nas zdołować. Tobie coś się nie udało.  Ty zaś uważasz, że to Twoja "wina", ponieważ jesteś święcie przekonany(-a), że jesteś osobą mniej zdolną od innych, masz mniej szczęścia itd. Przykładowo nie dostałeś pracy. Sądzisz, że źle Ci poszła rozmowa kwalifikacyjna, albo nie znalazłeś się na czele listy kandydatów.

Bardzo źle może też się odbić na kimś redukcja stanowisk pracy. Wyrzucają Cię (czego nikomu nie życzę)  z zakładu pracy, w którym przepracowałeś(-aś) jakiś czas. W Twej głowie zaczyna pojawiać się myśl, dlaczego akurat Ty? Czyżbyś był naprawdę tak beznadziejnym pracownikiem, że postanowiono się Ciebie pozbyć? Zapewne nie, ale padło na Ciebie, a Ty się nakręcasz. Jest to o tyle groźne, że w naszym kraju dla wielu osób utrata pracy jest odczuwalna jak koniec świata. Dzieje się tak dlatego, że zwłaszcza starsze pokolenia są przyzwyczajone do tego, że jak złapią się jednej pracy to będą ją wykonywać do emerytury. Tak było dawniej, gdzie ustrój bardzo chciał mieć ludzi pod kontrolą, a skutki czujemy w naszej mentalności do dziś.

Poczucie odrzucenia ze strony jakiejś osoby (np. rzuca Cię chłopak/ dziewczyna). Podobnie odrzucenie przez system czy organizację może być wyniszczające. Np. leżysz w szpitalu i nikt się Tobą nie interesuje. (Podobnie w szkole/ pracy/ domu itd.) Naturalnie próbujesz uzyskać jakąkolwiek sprawiedliwość w "systemie", ale każdy umywa ręce i nie wiadomo kto i za co odpowiada. Sprawia to tyle trudności, że się poddajesz, a w Tobie narasta frustracja. (Pozdrawiam tutaj NFZ i polską służbę zdrowia - wiecie jak dobić pacjenta.)

Wreszcie, chyba najbardziej dołujące (zwłaszcza z punktu widzenia młodych osób) - bezrobocie. Jeśli od zakończenia szkoły nie udało Ci się znaleźć pracy, to zapewne musi to być dla Ciebie bardzo bolesne. Nie wspominam tutaj o leniach patentowanych, którzy po prostu nie chcą pracować. Zakładam, że chcesz pracować, masz chęci, no ale sytuacja sprawia, że nie masz gdzie. Do tego często może dochodzić presja ze strony otoczenia, najczęściej ze strony rodziców. "Myśmy w wieku 18-22 lat już dom budowali! A Ty siedzisz i nic nie robisz! Kiedy Ty do pracy pójdziesz?!" Być może wynika to z ich troski o Ciebie albo chorej frustracji. Tak czy inaczej daje to odwrotny efekt do zamierzonego. Zamiast poczuć motywację do działania, tylko czujesz się co raz bardziej sfrustrowaną osobą. (Co do wieku w którym powinno się zakładać rodzinę uważam, że nie ma to znaczenia.) Stąd bardzo prosto do popadnięcia w depresję.

Niektóre osoby tracą wiarę w siebie np. z powodu włamania do ich domu, napadu czy gwałtu, poważnej choroby czy śmierci kogoś bliskiego. Po prostu czują się wtedy totalnie bezsilni. Dajmy na to - pewny siebie facet, nagle staje przed napastnikiem, który mierzy prosto w niego z broni i grozi przy tym pozbawieniem życia.  Ktoś taki czuje się jakby mu odebrano męskość. Bandzior dosłownie zrujnował temu mężczyźnie jego wiarę w siebie. Poczucie bezradności potrafi dobić.

Oczywiście te zdarzenia nie muszą być aż tak dramatyczne. Żaden armagedon rodem z Hirosimy i Nagasaki.  Czasem są to pozornie błahe rzeczy. Przykładowo czujesz się gorszy(-a) bo przytyłeś(/aś) łysiejesz lub po prostu starzejesz się. No  dobrze, ktoś powie: "przecież to nic strasznego, świat się nie kończy!" Pozornie ma rację. Diabeł jednak tkwi tutaj w sposobie interpretacji danego zdarzenia. "Rozmiar" tragedii nie ma znaczenia. To jakie znaczenie nadasz temu zdarzeniu w swym wewnętrznym świecie ma wpływ na to czy uznasz się za bezwartościową osobę czy nie. 

Na koniec poproszę Cię o zrobienie następującej rzeczy. Weź kartkę papieru. Wypisz na niej rzeczy, które Twym zdaniem miały wpływ na Twój brak pewności siebie. Najlepiej wypisać pierwsze myśli jakie przyjdą Ci do głowy. Daruj sobie wymówki: "Nie tego nie napiszę, bo to brzydko brzmi". 
Przestań! To jest tylko dla Ciebie. Możesz w końcu wylać pomyje. 
To proste ćwiczenie ma na celu nauczyć Cię jak masz zacząć wyrażać swój gniew. W pierwszym odruchu może się zdarzyć, że przyjdą Ci na myśl najwłaściwsze odpowiedzi. Złość w Tobie nie wzięła się z próżni!

sobota, 10 maja 2014

Czerwony długopis narzędziem destrukcji?

Pisząc o przyczynach, z powodu których nie wierzysz w swe możliwości, niestety muszę poruszyć kwestię tego co dzieje się od lat w szkołach. A dzieje się to w każdej - bez wyjątku. Prawie nikt na to nie zwraca, uwagi, a tu cichcem masz robione pranie mózgu. 

Jeśli zawsze miałeś do szkoły "pod górkę" to zapewne mój tekst Cię uraduje. Ostrzegam Cię jednak, że nie popieram nieuctwa. Sam zawsze byłem i jestem nadal osobą żądną wiedzy.  Miewałem w życiu różnych nauczycieli. Jedni mnie inspirowali a inni wprawiali w zdumienie i niedowierzanie jak bardzo można być ograniczonym. Nawet ci beznadziejnie ograniczeni nauczyciele, którzy chcieli mi pokazać, że jestem do niczego nie zdołali stłumić tej żądzy i zazwyczaj kończyło się tak, że nie wiedzieli co ze mną zrobić.

Zastanawiałeś się kiedyś, jaki jest jeden z najstraszniejszych czynników w szkołach, który wpływa dość znacząco na Twą wiarę w swe możliwości? Zapewne zadziwię Cię, jeśli powiem Ci że to zwykły, niepozorny, czerwony długopis stosowany przez nauczycieli przy ocenianiu sprawdzianów itd.

No dobrze, ale co w tym takiego strasznego? Przecież to normalne, że cały czas podlegamy ocenie. Niby tak...Cały szkopuł tkwi właśnie w pozorności, że to nic takiego. Aby Tobie to wytłumaczyć musimy się odnieść do naszych instynktów samozachowawczych, które nasz gatunek wyrobił sobie przez wieki na drodze ewolucji.  W tym celu poproszę Cię byś przyjrzał się swemu otoczeniu - jeśli chcesz wyjdź na ulicę i przespaceruj się. Jeśli nie jesteś daltonistą - przyjrzyj się jaki kolor najbardziej rzuca się w oczy. Tak, jest to czerwień. Zapewne zauważysz, że wszystkie znaki zakazu i ostrzegawcze mają kolor czerwony lub czerwoną obramówkę (w przypadku znaków ostrzegawczych).  Czerwone światło na skrzyżowaniu wyzwala w Tobie odruch, który nakazuje się zatrzymać. Czerwony alarm ostrzega przed niebezpieczeństwem. Czerwone światła z tyłu samochodu mają Ci dać do zrozumienia byś zachowywał bezpieczną odległość od poprzedzającego Cię pojazdu. Ogólnie rzecz biorąc, nasz nieświadomy umysł odbiera czerwień, kolor krwi - jako ostrzeżenie przed zagrożeniem.

Wracając do systemu oceniania w szkołach. Jak to się ma do każdego z nas? Otóż, nasz system i sposób nauczania jest tak skonstruowany by wytykać nam nasze błędy i słabe strony. Z pozoru nic w tym złego, że ktoś Ci zwróci uwagę na błąd. Zapomina się przy tym jednak o umacnianiu naszych mocnych stron. Przypominam, przy tym, że mamy do czynienia z osobą młodą, której osobowość cały czas się kształtuje. Dodajmy do tego jeszcze, że wśród nauczycieli jest masa przemądrzałych frustratów mających problem ze swym ego ("jestem alfa i omega"), a to daje nam bardzo niestrawną mieszankę, która może jedynie wróżyć katastrofę. (Zaskakujące jest jak można być zarazem bardzo inteligentną i jednocześnie ograniczoną osobą - słowem "mieć końskie okulary na głowie.")

Teraz poproszę Cię, byś na moment przestał czytać ten tekst. Przypomnij sobie swe klasówki i wypracowania z polskiego. Nieważne czy byłeś/-aś z tego "orłem" czy też nie.  Zwróć uwagę na to, co najbardziej (po oddaniu ich przez nauczyciela) rzucało się Tobie w oczy. Masz już? Ok, no to wracaj do czytania.

Zakładam, że jesteś osobą inteligentną i bez trudu zauważyłeś/-aś, że pierwsze co się rzuca w oczy to błędy, podkreślone na czerwono.  Załóżmy, że napisałeś/-aś dobre wypracowanie, ale jak zwykle zrobiłeś przy tym kilka błędów, może niektóre zdania nie były sformułowane tak jak tego byś chciał(a).  Nauczyciel oczywiście zaznaczył na czerwono tylko to co mu się nie podobało i co zrobiłeś/-aś źle.  Teraz Twa podświadomość odbierze to tak "kurcze zrobiłem/-am aż trzy błędy...aż trzy!".

Możliwe, że wydaje się to bardzo na wyrost. Zwróć jednak uwagę, że przez minimum 10-12 lat każde dziecko ma w ten sposób powoli, ale systematycznie wbijane do głowy by skupiać się głównie na swych słabych stronach i błędach. Dodajmy do tego presję ze strony otoczenia, które nauczone tych samych schematów myślowych także nam wytyka nasze błędy W ten sposób masz programowany od dziecka lęk przed porażką. Jest to jeden z tych powodów, dla którego tak łatwo Ci wymienić swe wady i niedoskonałości. Gdy jednak przychodzi powiedzieć o swych mocnych stronach, wiele osób długo milczy, a nawet zaczyna płakać.

Powiedzmy sobie jasno! Od dziecka programują nas na tchórzliwe owce. Związek między lękiem przed porażką a systemem nauczania wobec powyższego jest aż nazbyt oczywisty.  Szkoły nie uczą nas jak sobie radzić z porażkami, tylko panicznego strachu przed nimi. A prawda jest taka, że kto nie ryzykuje ten nie je!

Sam nigdy nie spotkałem (choć słyszałem, że tacy są) nauczyciela, który by użył długopisu koloru spokojnej zieleni - koloru nadziei, którym by podkreślał to co mu się podobało w pracy ucznia, albo przynajmniej napisał "a spróbuj to zrobić w taki sposób...". Najpierw należy się skupiać, na mocnych stronach ucznia, by te stały się jeszcze mocniejsze. Dopiero potem można zacząć pracować nad tym co u danej osoby kuleje. W ten sposób zawsze będzie wiedział w czym jest dobry, i łatwiej będzie mu obrać kierunek w życiu. Każdy ma prawo być niedoskonałym, bo każdy w istocie taki jest. Należy jednak przy tym pamiętać o swych zaletach.

Tak samo Ty, weź kartkę, zastanów się nad rzeczami, które robisz dobrze (a przynajmniej poprawnie) i lubisz je robić. Wypisz swe zalety, talenty itd. Możesz sobie nawet powiesić to na ścianie w pokoju.  Potem zastanów się jak możesz sprawić by stały się jeszcze lepsze.

wtorek, 6 maja 2014

Jak do tego doszło? Część I.

O przyczynach, z powodu których zatracamy nasze poczucie swej wartości mógłbym napisać pracę doktorską (ale jako, że nie jestem po psychologii, także zasmucę tym faktem środowisko psychologiczne) i pewnie nie zdołałbym wyczerpać tematu.

Przyczyn jest wiele. Ogólnie sam dzielę je na dwie grupy. Pierwsza, to te tragiczne i smutne - te od razu się rzucają w oczy.  Druga zaś to przyczyny z pozoru błahe, choć mym zdaniem najgroźniejsze - później wyjaśnię dlaczego.

To co przeczytasz poniżej może Ciebie zszokować. Jeśli jesteś rodzicem i zastanawiasz, się czemu Twe dziecko jest ciągle nieszczęśliwe będzie to dla Ciebie jak kubeł zimnej wody. W tym momencie żywię głęboką nadzieję (choć wiadomo czyją ona matką), że zrobisz użytek ze swej inteligencji,  wyciągniesz daleko idące wnioski, skorygujesz swój tok myślenia i postępowanie.

Jak to się dzieje, że lądujesz w puszce? Cóż... Przyczyny dla, których dzieci zaczynają uważać się za bezwartościowe potrafią być bardzo zawiłe. Co ciekawe jako osoby już dorosłe mogą w ogóle tego nie pamiętać.  Z tego też powodu, część osób z którymi rozmawiałem nawet nie wie, jaki to fatalnym zbiegiem okoliczności znalazła się w tym okropnym stanie.

Lubię od czasu do czasu dla zabawy poudawać jasnowidza - jak to robię to już moja słodka tajemnica.  Zdarza mi się, że w przeciągu pierwszych 30 sekund rozmowy potrafię bardzo dużo wywnioskować na temat swego rozmówcy.  Pewne schematy od razu rzucają mi się w oczy. Często gdy zaczynam drążyć temat dzieciństwa i zwracać uwagę na pewne fakty z dzieciństwa (po czym na twarzy mego rozmówcy maluje się blady strach/ zdumienie - niepotrzebne skreślić), na światło dzienne wychodzą fakty, które znacząco mogły się przyczynić do ich obecnego stanu. 
W tym miejscu z góry zaznaczam, że nie jestem ani psychologiem ani też nie mam magicznych mocy  - po prostu mam nieprzeciętną umiejętność obserwacji ludzi. (To tak ku przestrodze gdyby ktoś mnie chciał męczyć o podanie szczęśliwych liczb na najbliższe losowanie totolotka.)

Najczęściej dostajemy w "spadku" schemat myślenia po naszych rodzicach (czy ogólnie rzecz biorąc otoczeniu), który nas blokuje i uczy strachu przed światem. Ironią jest, że najlepsze w tym wszystkim jest to, iż rodzice nie zastanawiają się nad tym co robią. Myślą, że ich postępowanie jest jedynie słuszne to dla Twego dobra, i choć powodowani być może dobrymi chęciami to jednak sposób w jaki się do tego zabierają woła o pomstę do Nieba... To wręcz niesamowite jak łatwo można małe dziecko nauczyć nienawiści do samego siebie.

W tym momencie przypomina mi się zdanie - i zapewne nie raz je jeszcze przytoczę - mojego znajomego, Pana Marka: "Dziecko to byle idiota może spłodzić, o ile jest sprawny fizycznie, ale rodzicem naprawdę BYĆ to jest dopiero sztuka." Jestem za obiema rękoma - a Ty? 

Wróćmy jednak do rzeczy. Być może Twoi rodzice mają żal sami do siebie. Coś im w życiu nie wyszło, więc cisną swe dziecko by było ich idealnym obrazem i tym czym sami by chcieli być. Nie jestem w stanie policzyć ile razy słyszałem, że dana osoba np. poszła na studia bo chciała by jej mama/ tata/ dziadkowie byli z niej dumni. A wszystko wg. chorego "widzi mi się" rodziców. No niby nic złego, że rodzice chcą by ich dzieci osiągały jak najwięcej, ale zazwyczaj na chęciach się tylko kończy i fatalnej realizacji. A kończy się tak, że wpędzają dziecko w chory perfekcjonizm (temat jeszcze poruszę i rozwinę). "Nie masz nic innego do roboty, masz się uczyć i przynosić same piątki! Innych ocen nie uznaję! Ja w Twym wieku musiałam/em zapieprzać i nie było czasu na naukę!" Brzmi znajomo? Brawo! Właśnie się dowiedziałeś skąd u Ciebie chora presja i świadomość że ciągle wiesz/ umiesz za mało. To da się jednak wyleczyć. 

Co się dzieje później? Takie dziecko dostanie np. trójkę, z przedmiotu który totalnie mu nie leży i boi się wrócić do domu bo przeraża je reakcja jego rodziców. "Dostałem trójkę, co za wstyd, rodzice mnie znienawidzą..." To dramat, który zatruwa myśli. Dlatego m.in. boisz się porażki.

Zdarzają się też sytuacje odwrotne.. Rodzicom/ otoczeniu (podobnie jak powyżej) nic się nie udało. Widzą w Tobie potencjał ale to ich przeraża. Z tego powodu starają się go zdławić by nie wyszła na jaw ich niekompetencja.  Przykładowo Ty masz wiedzę i/lub nieprzeciętne umiejętności. Chcesz doradzić tacie/ mamie/ znajomym by im pomóc a tu słyszysz "A skąd się ty na tym możesz znać? Nie prosiłam/-em Cię o pomoc - idź sobie!". Skoro mają gdzieś Twą pomoc to Ty już się nie starasz. Potem zaś narzekają, że nie chcesz pomagać i jesteś leniem. Istne błędne koło.

Masz marzenia o zrobieniu czegoś wspaniałego, a tu ciągle słyszysz "Znaj swe miejsce, nie wychylaj się! Jak Cię będą potrzebować to Cię znajdą, więc siedź cicho i nie zabieraj głosu jak Cię nie pytają!". Stąd też bierze się m.in. strach przed podjęciem inicjatywy.

Prócz tego w grę wchodzą takie sytuacje jak:
  • Ciągłe drażnienie Ciebie - ktoś Cię celowo wkurza a potem po chamsku i bezczelnie (gdy widzi, że już się złościsz), odpowiada: "No o co Ci chodzi? Na żartach się nie znasz? Tobie to już nic nie można powiedzieć?". Problem w tym, że mówi ciągle i za dużo. osobiście bym komuś takiemu knebel wsadził w buzię - nawet jeśli to by była moja matka/ ojciec.
  • Wykorzystywanie czy to psychiczne, emocjonalne, werbalne czy nawet seksualne. Przypomnij sobie ile razy chciałeś spełnić swe marzenie, uczciwie odkładałeś na to pieniądze, a tutaj nagle, któreś z Twych rodziców (czy rodzeństwa) zaczyna podnosić krzyk "Na co Ci to? Moich marzeń nikt nie spełniał! Trzeba kupić to i owo do domu, a Ty jakieś swe marzenia chcesz spełniać?! Ty egoisto!" I zaczynają cię dręczyć emocjonalnie, aż nie odpuścisz.
  • Ktoś znęcał się nad Tobą w szkole czy w domu - to bardzo częste zjawisko, i strasznie przygnębia myśl jaka jest tego skala.
  • Rodzice nie poświęcali Tobie dość czasu. Byli zajęci czy to czymś innym (np. pracą) albo innym dzieckiem. Ty przez to czujesz się gorszy/-a. Ktoś Ci mówił, że jesteś niechciany/-a, lub tak to odbierasz. Np. że jesteś tzw. "wpadką". Często jest skutkiem to też skutkiem pochodzenia z rozbitej rodziny, gdzie potem w miejsce mamy/ taty wchodzi macocha/ ojczym/ Oczywiście nie każdy kto pochodzi z takiej rodziny czuje się bezwartościowy.
  • Ostra krytyka - nigdy Ci nie mówiono co w Tobie jest dobre, za co można Cię podziwiać. Za to przy każdej okazji wytykano i rozdmuchiwano do granic absurdu najmniejsze z Twych potknięć.
  • Poczucie odrzucenia lub że jesteś niechcianym. To poczucie może wynikać z rozpadu małżeństwa, śmierci kogoś bliskiego, rozłąki z rodzeństwem. Ogólnie chodzi o wyrwanie z jednej sytuacji i wrzucenie w inną. 
  • Czujesz się wykluczonym z rodziny lub niedopasowanym. Takie poczucie często towarzyszy osobom które zostały adoptowane lub przybrane. Z kolei może być tak, że dopiero przy przybranych rodzicach dziecko może poczuć stabilizację, a odrzucenia doznali od prawdziwych rodziców.
Na razie tyle, ciąg dalszy wkrótce.


czwartek, 1 maja 2014

Odrobina inspiracji...

Być może, tkwisz w miejscu bo myślisz, że do niczego się nie nadajesz. Nic nie osiągniesz. Jest to bujda na kółkach! To tylko stan Twojego umysłu, a ten zawsze można zmienić. 

Ten facet, o którym jest poniższy film nie ma od urodzenia ani rąk ani nóg. Nazywa się Nick Vujicic i jest jednym z najlepszych trenerów - motywatorów na świecie. Po obejrzeniu tego materiału pomyśl - skoro ten gość jako kaleka tyle osiągnął to ile Ty, będąc zdrowym możesz? Masz zapewne obie nogi, obie ręce. Jesteś zdrowy.  Jeśli nie jesteś zdrów - nic Cię nie zwalnia od podjęcia działania na miarę Twych możliwości i zaistniałej sytuacji.



piątek, 25 kwietnia 2014

Dotyk fajny jest...

Zmysł dotyku jest bardzo ważny, choć zazwyczaj go ignorujemy. Okazuje się jednak, że bez niego życie codzienne może być bardzo trudne, zwłaszcza dla osób w pełni uzależnionych od tego zmysłu.

Z wiekiem zmysł dotyku może osłabnąć nawet o 40%. Co to oznacza w praktyce? Czynności takie jak zapięcie guzika czy wrzucenie listu do skrzynki może być problematyczne. Ludzie starsi mają również kłopot z chwytaniem i trzymaniem przedmiotów. 

Dla osób niewidomych dotyk jest dużo bardziej wyostrzony (jak pozostałe zmysły z resztą). Staje się przez to arcyważny w poznawaniu otaczającej nas rzeczywistości. Dzięki temu osoby niewidome są w stanie dokonywać rzeczy zdumiewających. Uaktywnia się on u nich w różnej formie. Muszą wszystko dokładnie poznawać dotykiem. Uczą się w ten sposób przedmiotów codziennego użytku w ich własnym świecie. Z początku przypomina to zgadywankę - bierze taka osoba do ręki co popadnie i próbuje zgadnąć co to takiego... 

Spróbuj drogi czytelniku poskładać kinder niespodziankę czy klocki lego z zamkniętymi oczami  - prawda, że nie takie proste? A wyobraź sobie, że osoba niewidoma potrafi to zrobić od tak. Ty też możesz - kwestia treningu.
Pamiętam, że była kiedyś w mediach kampania pod hasłem "zły dotyk boli całe życie", a ja Ci poniżej udowodnię, że dobry dotyk może Ci przynieść lepsze napiwki.

Amerykańscy naukowcy (tak, tak Ci sławni Amerykańscy naukowcy...) przeprowadzili badania, które dowiodły, że u gości restauracji dotyk może wyzwolić skłonność do dania większego napiwku. Kelner czy kelnerka, który choć przelotnie dotknął klienta w ramię , przeciętnie otrzymywał napiwek o jakieś 18% wyższy od kolegów, którzy się powstrzymywali od tego typu gestów. Kelner, który dotknął wnętrza dłoni klienta (np. podczas wydawania reszty) mógł wyzwolić jeszcze większą szczodrość z jego strony. W tym wypadku napiwek bywał nawet do 40% wyższy od zwyczajowego.

Dotyk, ma znaczący wpływ na nasz stan psychofizyczny. Ma niebagatelne znaczenie dla naszego zdrowia. Z tego też powodu wartałoby zwrócić większą uwagę na ten zmysł niż dotąd. Jest nawet mowa "o pokoleniu głodnym dotyku" (zapraszam do poszukania materiałów psychologa Charlesa Spence'a ). Chodzi o to, że w ostatnich latach postępuje spłycanie się naszych doznań zmysłowych. Skąd się to bierze? A no stąd, że ludziom brakuje doświadczeń zmysłowych i żyją w sztucznej izolacji.

Pomyśl jak często przytulałeś się do swych rodziców? Wbrew pozorom to nie jest takie oczywiste... Jeśli jesteś rodzicem - pomyśl jak często przytulasz swe dziecko? Może to błahe, ale nie przytulając swego dziecka robisz mu straszną krzywdę, której skutki i konsekwencje odczujesz gdy ono podrośnie. A wtedy pożałujesz... Ludzie stają się bardziej zamknięci w sobie, bo jako dzieci rodzice ich nie przytulali... Dlatego łakniemy dotyku w postaci masaży i innego rodzaju terapii ciała.


Teraz zaproponuję Ci drogi czytelniku ćwiczenie, którego celem będzie próba ustalenia w jakim stopniu jesteś w stanie zinterpretować dotyk. W tym celu będziesz musiał poprosić kogoś o pomoc - rodzeństwo, chłopaka, dziewczynę - wszystko jedno. 
Odwróć się do tej osoby plecami i poproś ją, aby nakreśliła jakiś symbol palcem na Twych plecach. Ty natomiast masz zgadnąć co to takiego. 
Warto urozmaicać ćwiczenie wprowadzając różne typy symboli, zwiększać czy zmniejszać ich wielkość. Jak sądzisz trudniej Ci będzie rozszyfrować mniejszy czy większy znak? Wydaje się banalne? OK, no to spróbuj zgadywać całe słowa czy zdania. A potem zamieńcie się rolami ;]

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Mentalne kamo - czyli jak ludzie ukrywają swe niskie poczucie wartości.

Jak objawia się niskie poczucie swej wartości? Na to pytanie, wielu ludzi odpowie: "przecież to oczywiste, taka osoba ciągle się poniża, ciągle za wszystko przeprasza." Jest to jednak część prawdy.
Z poniższego tekstu dowiesz się, drogi czytelniku, że może się to objawiać jeszcze na zupełnie inne sposoby.

Czasem stojąc obok osoby z takim problem możemy w ogóle sobie nie zdawać sprawy, że coś jest nie tak. Dzieje się tak dlatego, że często ktoś taki mówi jedno a myśli drugie. 

Z tego też powodu wielu ludzi daje się nabrać na różnorakie kamuflaże. 
  • "Ludzie to śmieci, i nie zasługują na mój szacunek!" - a tak na prawdę taka osoba myśli, "czuję się totalnym zerem, ale jak będę poniżać słabszych to poczuję się lepiej."  Jest udowodnione, że każdy mobber/ prześladowca ma problem ze sobą. Jeśli kiedykolwiek ktoś próbował Cię poniżyć, bo takie miał widzi mi się to wiedz, że ma mega problem ze sobą. Jeśli sam(a) masz takie takie tendencje - czym prędzej przestań! Prędzej czy później trafisz na kogoś, kto nie wytrzyma Twej presji i albo zrobi krzywdę Tobie albo sobie. Zastanów się czy warto mieć wtedy czyjeś cierpienie, a może nawet i śmierć na sumieniu? Jeśli poniżanie kogoś tylko Cię bawi - proponuję wizytę u psychiatry i kaftanik z bardzo długimi rękawami.
  • "Jestem twardziel i nic mnie nie ruszy!" - "tak się boję, że jeśli będę ciągle demonstrować jaki to jestem kozak, to może się wystraszysz i odczepisz się". Dość często występuje wśród tzw. "pakerów" - jeśli taki zainwestuje w "muły" i będzie grał groźnego to nikt nie będzie się zastanawiać czy ma problem czy nie.  W razie wątpliwości jego twarz spotka się z pięścią tego, którego wątpliwości dotyczą.
  •  "Będę pomagać innym, moje problemy nie mają znaczenia" - jest masa ludzi, którzy tak mało się cenią, że skupiają się na cudzych problemach a przy tym znacząco zaniedbują siebie samych...Ciągle coś robią dla kogoś, ale nigdy nie pomyślą o sobie..."Czuję w sobie pustkę, ale jak będę pomagać innym, wręcz włazić im do tyłka to poczuję się lepiej"... Nadmierna empatia też potrafi być szkodliwa i zrujnować życie...

  • "Jestem alfa i omega - wiem wszystko i pozjadałem wszelkie rozumy..." - ktoś taki czuje się na prawdę niepewnie, ale uważa, że jeśli będzie udawać pewnego siebie i zawsze wszystko wiedzącego, to ma nadzieje, że nikt się nie połapie... Postawa najczęściej występująca u rodziców względem dzieci, albo nauczycieli wobec uczniów.
  •  "Będę ciągle żartować. Jestem duszą towarzystwa, co wieczór balanga. Potrafię nieźle wypić i wszyscy mnie za to biją brawa" - "Jak będę mieć ciągle banana na twarzy, będę strugać głupka, udawać osobę wesołą i uśmiechnięta nawet jak mi pomyje wyleją na głowę to nikt nie zauważy" W tym momencie zauważ drogi czytelniku, że często w otoczeniu samobójcy po fakcie panuje zdziwienie "przecież to był taki wesoły, radosny człowiek, zero problemów... Nie mogę uwierzyć, nigdy nie widziałem go smutnym..." No właśnie...A w środku taka osoba czuje się bardzo smutna i samotna... Przyjrzyj się np. osobom które mają bardzo duże "parcie na szkło"...to nie jest normalne...
  • "Wkurza mnie wszystko bez wyjątku, szef, rodzice, wszyscy moi byli nauczyciele, rząd, sąsiedzi, itd..." - a tak na prawdę taka osoba została tak bardzo zraniona, że nie potrafi nawet o tym myśleć. Takie uczucie jakby ktoś Ci przycedził w potylicę czymś ciężkim, że z bólu nawet nie wiesz co się z Tobą dzieje teraz....
  • "Jestem totalnie beznadziejny, wszystko czego się tknę to spierdzielę" - czyli: "no to jak wszystkim pokaże, że jestem do niczego to nikt niczego nie będzie ode mnie wymagać i dadzą mi spokój".  Jest to totalne, pójście na łatwiznę, najczęściej taka osoba sobie znajduje kogoś od kogo będzie uzależniona, a samemu nie robiąc nic... No bo czego tu wymagać od "kaleki"?
  • "Może i mam potencjał by zostać choćby prezydentem czy astronautą, gdybym tylko chciał, ale przez niekompetencję moich rodziców, nauczycieli itd. tkwię w gównie. To ich wina! Będę za to na nich obrażony do końca życia!" - wszystko co złe w życiu owej osoby, stało się z winy innych. Jest to po części prawda, bowiem to nie jego wina, że znalazł się w takim stanie. Za to grzechem takiej osoby jest tkwienie w nim i brak jakiejkolwiek próby zmiany. Myślenie o zmianie przeraża...

To, że tkwisz w pancernej puszce, jak już wspomniałem, to nie Twoja wina. Możesz jednak coś z tym zrobić. Wcale nie utknąłeś w tej mentalnej pułapce, którą zastawili na Ciebie inni. To Twój wybór, że w niej siedzisz. Ok, rozumiem boisz się. Czujesz się zraniony/a... 

Spróbuj jednak czasem wychylić nos po za swój pancerz. Miej jednak świadomość, że życie będzie bez niego surowsze. Jednakże, patrząc z drugiej strony życie w puszce, przyprawia o mentalną klaustrofobie i jest mega męczące, więc możesz sobie je równie dobrze odpuścić.

Na koniec, proponuję Ci byś prześledził(a) jak bardzo potrafisz się poniżać. W tym celu przyjrzyj się sobie jak często używasz słowa "powinienem" i "trzeba było" Nie ja pierwszy i nie ostatni zwracam na to uwagę. Wiedz drogi czytelniku, że te dwa słowa to bardzo prosta droga do poniżania siebie i innych. Z tego powodu staraj się ich unikać.

Bardzo niebezpieczne jest też używanie schematu opartego o słowo "muszę". Dlaczego? Już wyjaśniam. Otóż, w Twej głowie powstaje wtedy schemat myślowy, który wywiera na Ciebie presję. Jak wiadomo, gdy działasz pod presją, łatwiej o błąd. Jeśli nie zostanie spełnione jego założenie np. "muszę wygrać", ale jednak przegrałeś, można się szybciej załamać i poczuć napływ negatywnych emocji... Zamiast wmawiać sobie "muszę iść do pracy" lepiej powiedz sobie "decyduję iść do pracy" albo po prostu "idę do pracy". Prosty trik, który jednak może zmienić Twe postrzeganie.




sobota, 19 kwietnia 2014

Zapach sukcesu.

Tym razem nie będzie o samoocenie.  Jako bardzo skromny mentalista, posiadam okropne (zależy dla kogo) zamiłowanie do technik wywierania wpływu na ludzki umysł. 
Tak przyznaję - jestem tym niedobrym panem, który lubi innym mieszać w głowach.
Jeśli mnie kiedyś spotkasz na ulicy (wysoki, szczupły, ciemnowłosy blondyn o szarych oczach - tak to ja) i zaczniemy rozmowę to wiedz, że nie będzie to normalna znajomość :P 

Dziś podzielę się z Tobą metodą, którą opracował jeden z moich idoli - Manuel Horeth. W tym celu chciałbym zachęcić Cię drogi czytelniku do eksperymentu. Aby rozwiać jakiekolwiek Twe obawy, z góry zastrzegę, że nie zobaczysz różowych słoni ani białych myszek przed oczami. Jeśli masz takie zajawki proponuję odłożyć psychotropy i udać się na odwyk.
A teraz do rzeczy. Czy zdarza się Tobie miewać takie sytuacje gdy fajnie byłoby być w dobrej formie? Czeka Cię jakaś ważna prezentacja, rozmowa o pracę, egzamin itd. A Ty mówiąc w skrócie - - mentalnie jesteś ciemnej d... i boisz się, że nie podołasz.

Jest na to rada, a jedyne czego potrzebujesz to sprawić sobie nowe perfumy (jakiś przyjemny zapach, którego wcześniej nie używałeś/aś). Będziesz je nosić zawsze przy sobie. WAŻNE!!! TO ZAWSZE MUSI BYĆ TEN SAM ZAPACH!!!

Teraz, za każdym razem gdy coś Tobie się uda, będzie przepełniać Cię poczucie satysfakcji, radości - spryskaj się nimi. Gdy np. trafisz w jakieś nowe miejsce, które Cię ekscytuje - zrób to samo. Ogólnie - używaj ich wtedy, gdy odczuwasz TYLKO pozytywne, motywujące stany emocjonalne. TO WAŻNE!

Jaki w tym cel? Już wyjaśniam. Ów zapach po kilku miesiącach, będzie bardzo mocno kojarzony przez Twoją podświadomość z sukcesem.

Teraz, przed każdą sytuacją, gdy czeka Cię jakieś wyzwanie wyjmij owe perfumy i spryskaj się nimi. Dla Twego nieświadomego umysłu ten sapach będzie stanowił bodziec, który wyzwoli pozytywne emocje.



Pozdrawiam, i czekam na komentarze. ;]

czwartek, 17 kwietnia 2014

Jak się czuje osoba tkwiąca w czarnej dziurze?


Ostatnio było dość ogólnie, dziś postaram się przybliżyć konkretniej problem. 
Warto by przybliżyć jak czuje się osoba z niskim poczuciem swej wartości.

Wygląda to tak jakby taki osobnik zapuszkował się w szczelny pancerz a do tego otoczył murem z zasiekami i polem minowym. Myśli sobie: "Ok! Teraz nikt mnie nie ruszy, nikt nie zrani - czuję się bezpiecznie." Uważa swą, izolację jako panaceum.  Daje to co prawda pozorne uczucie bezpieczeństwa, ale jak wiadomo - to co pozorne jest guzik warte. Im bardziej zamyka się w owym pancerzu tym bardziej pogłębia się poczucie izolacji.

Z biegiem czasu - co wiadomo nie od dziś - izolacja zaczyna doskwierać. W końcu taką osobę zaczyna trafiać szlag. Staje się to tak nieznośne uczucie, że zmusza takiego osobnika, by choć na chwilę opuścił swe schronienie. Wychodzi ze swej pancernej puszki. W tym momencie staje się bardzo wrażliwy i wychodzi na jaw całe jego niedostosowanie do życia w otaczającym go świecie.
Byle głupota sprawia, że bardzo szybko wraca do stanu wyjściowego. Puszko! - welcome back! 
Takie błędne koło.

Jako osoba  dość towarzyska i ciekawa nowych ludzi (taki mój mały, aczkolwiek niegroźny nałóg) poznając nowe osoby często zauważam, że problem niskiej samooceny jest bardzo powszechny. Nie odkryję na nowo Ameryki, jeśli napiszę Ci, że gdy dobrze się przyjrzysz otaczającym Cię ludziom zauważysz to samo co ja. 

Ludzie otwarcie demonstrują swe niedostosowanie do życia czy przekonanie, że nie żyją w zgodzie sami ze sobą. Wierzą, że są bezużyteczni, bezwartościowi... Generalnie wszystko jest do du...(tylko pasta jest do zębów:P).

Brakuje tej pewności siebie by choć spróbować zrealizować swe marzenia. Padają ofiarą pułapki swej beznadziei i bezużyteczności. Czasem wręcz masakrycznie bije od nich smutkiem. 

Najgorszy jest strach! Strach przed porażką - choć nawiasem mówiąc jest on kompletnie irracjonalny (ale o tym kiedy indziej). "Nie odważę się spróbować... A co jeśli mi się nie uda? Wyśmieją mnie i poczuję się jeszcze gorzej! A to mnie dobije! Nie, lepiej nie ryzykować...". 

W tym momencie drogi czytelniku, jeśli masz wrażenie, że w mniejszym lub większym stopniu piszę o Tobie powiem Ci tylko jedno: KIJ IM WSZYSTKIM W OKO!
Uwierz mi, że oni sami by chcieli coś osiągnąć, ale też się boją, może nawet bardziej niż Ty. Nie chcą wyjść na życiowe niedojdy, więc starają się innych zatrzymać w tym samym miejscu, w którym sami tkwią...

Zdaję sobie sprawę, że może być Ci trudno, ale skoro czytasz mego bloga tzn. że jednak coś w Tobie powoli zaczyna się zmieniać i powoli przebija się przeczucie "A może jednak coś mogę w sobie zmienić na lepsze?" Będzie to trudne, ale wykonalne ;]

Na koniec wskazówka - z resztą nie będę pierwszym, który to zaleca ;] Kup sobie notes, który posłuży Ci za dziennik. Zobaczysz, że gdy zaczniesz przelewać swe przemyślenia na papier, zaczniesz konkretyzować swe odczucia. To z kolei będzie bardzo pomocne, bo już samo w sobie w jakimś stopniu pozwoli rozładować tkwiące w Tobie negatywne emocje i da lepszy wgląd w siebie. PAMIĘTAJ - Dziennik jest TYLKO DLA CIEBIE! To nie facebook, gdzie ludzie w swej głupocie obnażają się totalnie ze swej prywatności.  Z czasem zdziwisz się jakie to da efekty. 

Jeśli masz jakieś pytania lub sugestie - zamieść je w komentarzu lub wyślij mi prywatną wiadomość. Pozdrawiam i do zobaczenia wkrótce ;]


Ciąg dalszy tutaj ;] 




środa, 16 kwietnia 2014

Niby takie banalne, a jednak....

Pytanie za sto punktów - co jest największym problemem większości ludzi? Co sprawia, że nie potrafią być szczęśliwi? Brak własnego boeinga? Nowiutkiego maybaha? Niespełniony sen o tonie złota i podcieraniu się banknotami o wysokim nominale?  Dla niektórych, pewnie tak...

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego osoby młode (i nie tylko) nie wyrabiają emocjonalnie? Dlaczego wykazują autodestrukcyjne zachowania? Miewają problemy z nawiązaniem relacji czy to z rodzicami czy też z inną osobą (np. chłopakiem/dziewczyną)? Dlaczego głupie podejście do obcej, choć interesującej nas osoby sprawia nam tyle problemów?

Odpowiedź może wydać się banalnie oczywista. U podstaw większości naszych problemów (uwaga!) leży niskie poczucie własnej wartości. Jest to tak oczywiste, że wiele osób nie bierze takiej opcji  pod uwagę, gdyż uważa to za normalny stan rzeczy. Równie wielu też nawet nie zdaje sobie sprawy, że ma z tym (często spory) problem. Czasem nawet najbliżsi uważają to za błahostkę - "Niskie poczucie wartości? Pfff co to za problem?! Ludzie miewają gorsze - niespłacone kredyty, komornik na karku, chorujący ciężko członek rodziny! A Ty mi z jakąś niską samooceną wyskakujesz... Jakie Ty w ogóle możesz mieć problemy?! Masz co jeść - masz, nowego smartfona/ laptopa/ tablet/ buty etc. - więc o co Ci chodzi? Siedź cicho i nie truj!"

Potrafi się to uwidaczniać się w wielu szkodliwych, wręcz niefortunnych zachowaniach, wprowadzając przy tym w nasze życie niezły bajzel i cierpienie. Słabe osiągnięcia w szkole, wagarowanie, przestępstwa, przemoc, nadużywanie alkoholu czy narkotyków, ciąże wśród nieletnich czy próby samobójcze, nacisk grupy rówieśniczej wykazują silny związek z niskim poczuciem swej wartości.
Jako dzieci być może stale słyszeli, że są niedobrzy, niepotrzebni, brzydcy i okropni, że nic nie osiągną...

Z punktu widzenia takiej osoby wygląda to tak: "czuję, że jestem nie dość dobry, wręcz kiepski". Nie doceniamy sami siebie - i to jest (zapewniam was) prawdziwy koszmar!

W głowie plączą nam się takie myśli:
  • nie jestem dobry
  • jestem beznadziejny/beznadziejna
  • mam takiego doła i za cholerę nie widzę by coś miało się zmienić
  • nie zasługuję na szczęście
  • czego się nie dotknę to spieprzę
  • gdzieżby taka fajna laska/ chłopak mnie zechciał(a)?
  • rodzice zawsze powtarzali, że nic nie umiem i do niczego się nie nadaję - pewnie mieli rację...
  • inni osiągają takie sukcesy, a ja to taka niedorobiona pierdoła...
  • ludzie mnie odrzucają...
  • w ogóle moje życie to jedna wielka porażka - czuję, że je tylko marnuję...
Jeśli miewasz takie (lub podobne) myśli to wiedz, że masz poważny problem.
Domyślam się, że posiadasz szereg pozytywnych cech czy umiejętności, których w sobie nie widzisz (lub inni sprawili byś nie widział). Tkwiąc w tym stanie, zaczynamy się zamykać w bardzo hermetycznym "pancerzu", z którego boimy się wyjść. A im jesteśmy starsi tym gorzej jest go zrzucić. Głównie kieruje nami obawa, że bez niego ktoś może nas zranić lub odrzucić.

Zaczynają w nas narastać destruktywne emocje, których równie często nie rozumiemy. Ogólnie rzecz biorąc - zupełnie nie wiemy co się z nami dzieje. Najgorsze jest to, że taki schemat myślenia często przekazuje się swym dzieciom i powstaje taki taki ciąg przekazywania niefortunnych schematów myślowych.

Zapewniam was drodzy czytelnicy, iż choć wydaje się to z goła beznadziejnym stanem, to jest szansa na zmianę.

Oczywiście nic nie nastąpi od tak, bo wymaga to sporo czasu i nakładu pracy, ale zapewniam, że warto.;] Mam nadzieję, że dzięki wskazówkom, które tutaj zamieszczę, wielu z was popatrzy na swe zachowanie z zupełnie innej strony i naniesie na nie mniejsze bądź większe korekty by to życie było bardziej znośne...BA! Ciekawsze!


Ciąg dalszy tutaj ;]