środa, 21 maja 2014

Jak do tego doszło? Cz.2.

Przekonanie o swej totalnej bezwartościowości może dopaść każdego. Nie ma znaczenia w jakim wieku znajduje się dana osoba. Nawet jako osoba dorosła, można poczuć w pewnym momencie, że jest się do niczego.  Ludzie Cię lubią, żyjesz sobie spokojnie, a tutaj nagle coś Ciebie odmienia. Wydarza się coś, co zmienia Twe postrzeganie o sobie samym o 180 stopni. 

Cóż więc sprawia, że jako osoba dorosła zaliczasz dół rozpaczy nad sobą samym? Tak naprawdę nie ma na to zasady. Przyczyn jest kilka i postaram się wymienić te najważniejsze. 

Jakikolwiek rodzaj porażki może nas zdołować. Tobie coś się nie udało.  Ty zaś uważasz, że to Twoja "wina", ponieważ jesteś święcie przekonany(-a), że jesteś osobą mniej zdolną od innych, masz mniej szczęścia itd. Przykładowo nie dostałeś pracy. Sądzisz, że źle Ci poszła rozmowa kwalifikacyjna, albo nie znalazłeś się na czele listy kandydatów.

Bardzo źle może też się odbić na kimś redukcja stanowisk pracy. Wyrzucają Cię (czego nikomu nie życzę)  z zakładu pracy, w którym przepracowałeś(-aś) jakiś czas. W Twej głowie zaczyna pojawiać się myśl, dlaczego akurat Ty? Czyżbyś był naprawdę tak beznadziejnym pracownikiem, że postanowiono się Ciebie pozbyć? Zapewne nie, ale padło na Ciebie, a Ty się nakręcasz. Jest to o tyle groźne, że w naszym kraju dla wielu osób utrata pracy jest odczuwalna jak koniec świata. Dzieje się tak dlatego, że zwłaszcza starsze pokolenia są przyzwyczajone do tego, że jak złapią się jednej pracy to będą ją wykonywać do emerytury. Tak było dawniej, gdzie ustrój bardzo chciał mieć ludzi pod kontrolą, a skutki czujemy w naszej mentalności do dziś.

Poczucie odrzucenia ze strony jakiejś osoby (np. rzuca Cię chłopak/ dziewczyna). Podobnie odrzucenie przez system czy organizację może być wyniszczające. Np. leżysz w szpitalu i nikt się Tobą nie interesuje. (Podobnie w szkole/ pracy/ domu itd.) Naturalnie próbujesz uzyskać jakąkolwiek sprawiedliwość w "systemie", ale każdy umywa ręce i nie wiadomo kto i za co odpowiada. Sprawia to tyle trudności, że się poddajesz, a w Tobie narasta frustracja. (Pozdrawiam tutaj NFZ i polską służbę zdrowia - wiecie jak dobić pacjenta.)

Wreszcie, chyba najbardziej dołujące (zwłaszcza z punktu widzenia młodych osób) - bezrobocie. Jeśli od zakończenia szkoły nie udało Ci się znaleźć pracy, to zapewne musi to być dla Ciebie bardzo bolesne. Nie wspominam tutaj o leniach patentowanych, którzy po prostu nie chcą pracować. Zakładam, że chcesz pracować, masz chęci, no ale sytuacja sprawia, że nie masz gdzie. Do tego często może dochodzić presja ze strony otoczenia, najczęściej ze strony rodziców. "Myśmy w wieku 18-22 lat już dom budowali! A Ty siedzisz i nic nie robisz! Kiedy Ty do pracy pójdziesz?!" Być może wynika to z ich troski o Ciebie albo chorej frustracji. Tak czy inaczej daje to odwrotny efekt do zamierzonego. Zamiast poczuć motywację do działania, tylko czujesz się co raz bardziej sfrustrowaną osobą. (Co do wieku w którym powinno się zakładać rodzinę uważam, że nie ma to znaczenia.) Stąd bardzo prosto do popadnięcia w depresję.

Niektóre osoby tracą wiarę w siebie np. z powodu włamania do ich domu, napadu czy gwałtu, poważnej choroby czy śmierci kogoś bliskiego. Po prostu czują się wtedy totalnie bezsilni. Dajmy na to - pewny siebie facet, nagle staje przed napastnikiem, który mierzy prosto w niego z broni i grozi przy tym pozbawieniem życia.  Ktoś taki czuje się jakby mu odebrano męskość. Bandzior dosłownie zrujnował temu mężczyźnie jego wiarę w siebie. Poczucie bezradności potrafi dobić.

Oczywiście te zdarzenia nie muszą być aż tak dramatyczne. Żaden armagedon rodem z Hirosimy i Nagasaki.  Czasem są to pozornie błahe rzeczy. Przykładowo czujesz się gorszy(-a) bo przytyłeś(/aś) łysiejesz lub po prostu starzejesz się. No  dobrze, ktoś powie: "przecież to nic strasznego, świat się nie kończy!" Pozornie ma rację. Diabeł jednak tkwi tutaj w sposobie interpretacji danego zdarzenia. "Rozmiar" tragedii nie ma znaczenia. To jakie znaczenie nadasz temu zdarzeniu w swym wewnętrznym świecie ma wpływ na to czy uznasz się za bezwartościową osobę czy nie. 

Na koniec poproszę Cię o zrobienie następującej rzeczy. Weź kartkę papieru. Wypisz na niej rzeczy, które Twym zdaniem miały wpływ na Twój brak pewności siebie. Najlepiej wypisać pierwsze myśli jakie przyjdą Ci do głowy. Daruj sobie wymówki: "Nie tego nie napiszę, bo to brzydko brzmi". 
Przestań! To jest tylko dla Ciebie. Możesz w końcu wylać pomyje. 
To proste ćwiczenie ma na celu nauczyć Cię jak masz zacząć wyrażać swój gniew. W pierwszym odruchu może się zdarzyć, że przyjdą Ci na myśl najwłaściwsze odpowiedzi. Złość w Tobie nie wzięła się z próżni!

sobota, 10 maja 2014

Czerwony długopis narzędziem destrukcji?

Pisząc o przyczynach, z powodu których nie wierzysz w swe możliwości, niestety muszę poruszyć kwestię tego co dzieje się od lat w szkołach. A dzieje się to w każdej - bez wyjątku. Prawie nikt na to nie zwraca, uwagi, a tu cichcem masz robione pranie mózgu. 

Jeśli zawsze miałeś do szkoły "pod górkę" to zapewne mój tekst Cię uraduje. Ostrzegam Cię jednak, że nie popieram nieuctwa. Sam zawsze byłem i jestem nadal osobą żądną wiedzy.  Miewałem w życiu różnych nauczycieli. Jedni mnie inspirowali a inni wprawiali w zdumienie i niedowierzanie jak bardzo można być ograniczonym. Nawet ci beznadziejnie ograniczeni nauczyciele, którzy chcieli mi pokazać, że jestem do niczego nie zdołali stłumić tej żądzy i zazwyczaj kończyło się tak, że nie wiedzieli co ze mną zrobić.

Zastanawiałeś się kiedyś, jaki jest jeden z najstraszniejszych czynników w szkołach, który wpływa dość znacząco na Twą wiarę w swe możliwości? Zapewne zadziwię Cię, jeśli powiem Ci że to zwykły, niepozorny, czerwony długopis stosowany przez nauczycieli przy ocenianiu sprawdzianów itd.

No dobrze, ale co w tym takiego strasznego? Przecież to normalne, że cały czas podlegamy ocenie. Niby tak...Cały szkopuł tkwi właśnie w pozorności, że to nic takiego. Aby Tobie to wytłumaczyć musimy się odnieść do naszych instynktów samozachowawczych, które nasz gatunek wyrobił sobie przez wieki na drodze ewolucji.  W tym celu poproszę Cię byś przyjrzał się swemu otoczeniu - jeśli chcesz wyjdź na ulicę i przespaceruj się. Jeśli nie jesteś daltonistą - przyjrzyj się jaki kolor najbardziej rzuca się w oczy. Tak, jest to czerwień. Zapewne zauważysz, że wszystkie znaki zakazu i ostrzegawcze mają kolor czerwony lub czerwoną obramówkę (w przypadku znaków ostrzegawczych).  Czerwone światło na skrzyżowaniu wyzwala w Tobie odruch, który nakazuje się zatrzymać. Czerwony alarm ostrzega przed niebezpieczeństwem. Czerwone światła z tyłu samochodu mają Ci dać do zrozumienia byś zachowywał bezpieczną odległość od poprzedzającego Cię pojazdu. Ogólnie rzecz biorąc, nasz nieświadomy umysł odbiera czerwień, kolor krwi - jako ostrzeżenie przed zagrożeniem.

Wracając do systemu oceniania w szkołach. Jak to się ma do każdego z nas? Otóż, nasz system i sposób nauczania jest tak skonstruowany by wytykać nam nasze błędy i słabe strony. Z pozoru nic w tym złego, że ktoś Ci zwróci uwagę na błąd. Zapomina się przy tym jednak o umacnianiu naszych mocnych stron. Przypominam, przy tym, że mamy do czynienia z osobą młodą, której osobowość cały czas się kształtuje. Dodajmy do tego jeszcze, że wśród nauczycieli jest masa przemądrzałych frustratów mających problem ze swym ego ("jestem alfa i omega"), a to daje nam bardzo niestrawną mieszankę, która może jedynie wróżyć katastrofę. (Zaskakujące jest jak można być zarazem bardzo inteligentną i jednocześnie ograniczoną osobą - słowem "mieć końskie okulary na głowie.")

Teraz poproszę Cię, byś na moment przestał czytać ten tekst. Przypomnij sobie swe klasówki i wypracowania z polskiego. Nieważne czy byłeś/-aś z tego "orłem" czy też nie.  Zwróć uwagę na to, co najbardziej (po oddaniu ich przez nauczyciela) rzucało się Tobie w oczy. Masz już? Ok, no to wracaj do czytania.

Zakładam, że jesteś osobą inteligentną i bez trudu zauważyłeś/-aś, że pierwsze co się rzuca w oczy to błędy, podkreślone na czerwono.  Załóżmy, że napisałeś/-aś dobre wypracowanie, ale jak zwykle zrobiłeś przy tym kilka błędów, może niektóre zdania nie były sformułowane tak jak tego byś chciał(a).  Nauczyciel oczywiście zaznaczył na czerwono tylko to co mu się nie podobało i co zrobiłeś/-aś źle.  Teraz Twa podświadomość odbierze to tak "kurcze zrobiłem/-am aż trzy błędy...aż trzy!".

Możliwe, że wydaje się to bardzo na wyrost. Zwróć jednak uwagę, że przez minimum 10-12 lat każde dziecko ma w ten sposób powoli, ale systematycznie wbijane do głowy by skupiać się głównie na swych słabych stronach i błędach. Dodajmy do tego presję ze strony otoczenia, które nauczone tych samych schematów myślowych także nam wytyka nasze błędy W ten sposób masz programowany od dziecka lęk przed porażką. Jest to jeden z tych powodów, dla którego tak łatwo Ci wymienić swe wady i niedoskonałości. Gdy jednak przychodzi powiedzieć o swych mocnych stronach, wiele osób długo milczy, a nawet zaczyna płakać.

Powiedzmy sobie jasno! Od dziecka programują nas na tchórzliwe owce. Związek między lękiem przed porażką a systemem nauczania wobec powyższego jest aż nazbyt oczywisty.  Szkoły nie uczą nas jak sobie radzić z porażkami, tylko panicznego strachu przed nimi. A prawda jest taka, że kto nie ryzykuje ten nie je!

Sam nigdy nie spotkałem (choć słyszałem, że tacy są) nauczyciela, który by użył długopisu koloru spokojnej zieleni - koloru nadziei, którym by podkreślał to co mu się podobało w pracy ucznia, albo przynajmniej napisał "a spróbuj to zrobić w taki sposób...". Najpierw należy się skupiać, na mocnych stronach ucznia, by te stały się jeszcze mocniejsze. Dopiero potem można zacząć pracować nad tym co u danej osoby kuleje. W ten sposób zawsze będzie wiedział w czym jest dobry, i łatwiej będzie mu obrać kierunek w życiu. Każdy ma prawo być niedoskonałym, bo każdy w istocie taki jest. Należy jednak przy tym pamiętać o swych zaletach.

Tak samo Ty, weź kartkę, zastanów się nad rzeczami, które robisz dobrze (a przynajmniej poprawnie) i lubisz je robić. Wypisz swe zalety, talenty itd. Możesz sobie nawet powiesić to na ścianie w pokoju.  Potem zastanów się jak możesz sprawić by stały się jeszcze lepsze.

wtorek, 6 maja 2014

Jak do tego doszło? Część I.

O przyczynach, z powodu których zatracamy nasze poczucie swej wartości mógłbym napisać pracę doktorską (ale jako, że nie jestem po psychologii, także zasmucę tym faktem środowisko psychologiczne) i pewnie nie zdołałbym wyczerpać tematu.

Przyczyn jest wiele. Ogólnie sam dzielę je na dwie grupy. Pierwsza, to te tragiczne i smutne - te od razu się rzucają w oczy.  Druga zaś to przyczyny z pozoru błahe, choć mym zdaniem najgroźniejsze - później wyjaśnię dlaczego.

To co przeczytasz poniżej może Ciebie zszokować. Jeśli jesteś rodzicem i zastanawiasz, się czemu Twe dziecko jest ciągle nieszczęśliwe będzie to dla Ciebie jak kubeł zimnej wody. W tym momencie żywię głęboką nadzieję (choć wiadomo czyją ona matką), że zrobisz użytek ze swej inteligencji,  wyciągniesz daleko idące wnioski, skorygujesz swój tok myślenia i postępowanie.

Jak to się dzieje, że lądujesz w puszce? Cóż... Przyczyny dla, których dzieci zaczynają uważać się za bezwartościowe potrafią być bardzo zawiłe. Co ciekawe jako osoby już dorosłe mogą w ogóle tego nie pamiętać.  Z tego też powodu, część osób z którymi rozmawiałem nawet nie wie, jaki to fatalnym zbiegiem okoliczności znalazła się w tym okropnym stanie.

Lubię od czasu do czasu dla zabawy poudawać jasnowidza - jak to robię to już moja słodka tajemnica.  Zdarza mi się, że w przeciągu pierwszych 30 sekund rozmowy potrafię bardzo dużo wywnioskować na temat swego rozmówcy.  Pewne schematy od razu rzucają mi się w oczy. Często gdy zaczynam drążyć temat dzieciństwa i zwracać uwagę na pewne fakty z dzieciństwa (po czym na twarzy mego rozmówcy maluje się blady strach/ zdumienie - niepotrzebne skreślić), na światło dzienne wychodzą fakty, które znacząco mogły się przyczynić do ich obecnego stanu. 
W tym miejscu z góry zaznaczam, że nie jestem ani psychologiem ani też nie mam magicznych mocy  - po prostu mam nieprzeciętną umiejętność obserwacji ludzi. (To tak ku przestrodze gdyby ktoś mnie chciał męczyć o podanie szczęśliwych liczb na najbliższe losowanie totolotka.)

Najczęściej dostajemy w "spadku" schemat myślenia po naszych rodzicach (czy ogólnie rzecz biorąc otoczeniu), który nas blokuje i uczy strachu przed światem. Ironią jest, że najlepsze w tym wszystkim jest to, iż rodzice nie zastanawiają się nad tym co robią. Myślą, że ich postępowanie jest jedynie słuszne to dla Twego dobra, i choć powodowani być może dobrymi chęciami to jednak sposób w jaki się do tego zabierają woła o pomstę do Nieba... To wręcz niesamowite jak łatwo można małe dziecko nauczyć nienawiści do samego siebie.

W tym momencie przypomina mi się zdanie - i zapewne nie raz je jeszcze przytoczę - mojego znajomego, Pana Marka: "Dziecko to byle idiota może spłodzić, o ile jest sprawny fizycznie, ale rodzicem naprawdę BYĆ to jest dopiero sztuka." Jestem za obiema rękoma - a Ty? 

Wróćmy jednak do rzeczy. Być może Twoi rodzice mają żal sami do siebie. Coś im w życiu nie wyszło, więc cisną swe dziecko by było ich idealnym obrazem i tym czym sami by chcieli być. Nie jestem w stanie policzyć ile razy słyszałem, że dana osoba np. poszła na studia bo chciała by jej mama/ tata/ dziadkowie byli z niej dumni. A wszystko wg. chorego "widzi mi się" rodziców. No niby nic złego, że rodzice chcą by ich dzieci osiągały jak najwięcej, ale zazwyczaj na chęciach się tylko kończy i fatalnej realizacji. A kończy się tak, że wpędzają dziecko w chory perfekcjonizm (temat jeszcze poruszę i rozwinę). "Nie masz nic innego do roboty, masz się uczyć i przynosić same piątki! Innych ocen nie uznaję! Ja w Twym wieku musiałam/em zapieprzać i nie było czasu na naukę!" Brzmi znajomo? Brawo! Właśnie się dowiedziałeś skąd u Ciebie chora presja i świadomość że ciągle wiesz/ umiesz za mało. To da się jednak wyleczyć. 

Co się dzieje później? Takie dziecko dostanie np. trójkę, z przedmiotu który totalnie mu nie leży i boi się wrócić do domu bo przeraża je reakcja jego rodziców. "Dostałem trójkę, co za wstyd, rodzice mnie znienawidzą..." To dramat, który zatruwa myśli. Dlatego m.in. boisz się porażki.

Zdarzają się też sytuacje odwrotne.. Rodzicom/ otoczeniu (podobnie jak powyżej) nic się nie udało. Widzą w Tobie potencjał ale to ich przeraża. Z tego powodu starają się go zdławić by nie wyszła na jaw ich niekompetencja.  Przykładowo Ty masz wiedzę i/lub nieprzeciętne umiejętności. Chcesz doradzić tacie/ mamie/ znajomym by im pomóc a tu słyszysz "A skąd się ty na tym możesz znać? Nie prosiłam/-em Cię o pomoc - idź sobie!". Skoro mają gdzieś Twą pomoc to Ty już się nie starasz. Potem zaś narzekają, że nie chcesz pomagać i jesteś leniem. Istne błędne koło.

Masz marzenia o zrobieniu czegoś wspaniałego, a tu ciągle słyszysz "Znaj swe miejsce, nie wychylaj się! Jak Cię będą potrzebować to Cię znajdą, więc siedź cicho i nie zabieraj głosu jak Cię nie pytają!". Stąd też bierze się m.in. strach przed podjęciem inicjatywy.

Prócz tego w grę wchodzą takie sytuacje jak:
  • Ciągłe drażnienie Ciebie - ktoś Cię celowo wkurza a potem po chamsku i bezczelnie (gdy widzi, że już się złościsz), odpowiada: "No o co Ci chodzi? Na żartach się nie znasz? Tobie to już nic nie można powiedzieć?". Problem w tym, że mówi ciągle i za dużo. osobiście bym komuś takiemu knebel wsadził w buzię - nawet jeśli to by była moja matka/ ojciec.
  • Wykorzystywanie czy to psychiczne, emocjonalne, werbalne czy nawet seksualne. Przypomnij sobie ile razy chciałeś spełnić swe marzenie, uczciwie odkładałeś na to pieniądze, a tutaj nagle, któreś z Twych rodziców (czy rodzeństwa) zaczyna podnosić krzyk "Na co Ci to? Moich marzeń nikt nie spełniał! Trzeba kupić to i owo do domu, a Ty jakieś swe marzenia chcesz spełniać?! Ty egoisto!" I zaczynają cię dręczyć emocjonalnie, aż nie odpuścisz.
  • Ktoś znęcał się nad Tobą w szkole czy w domu - to bardzo częste zjawisko, i strasznie przygnębia myśl jaka jest tego skala.
  • Rodzice nie poświęcali Tobie dość czasu. Byli zajęci czy to czymś innym (np. pracą) albo innym dzieckiem. Ty przez to czujesz się gorszy/-a. Ktoś Ci mówił, że jesteś niechciany/-a, lub tak to odbierasz. Np. że jesteś tzw. "wpadką". Często jest skutkiem to też skutkiem pochodzenia z rozbitej rodziny, gdzie potem w miejsce mamy/ taty wchodzi macocha/ ojczym/ Oczywiście nie każdy kto pochodzi z takiej rodziny czuje się bezwartościowy.
  • Ostra krytyka - nigdy Ci nie mówiono co w Tobie jest dobre, za co można Cię podziwiać. Za to przy każdej okazji wytykano i rozdmuchiwano do granic absurdu najmniejsze z Twych potknięć.
  • Poczucie odrzucenia lub że jesteś niechcianym. To poczucie może wynikać z rozpadu małżeństwa, śmierci kogoś bliskiego, rozłąki z rodzeństwem. Ogólnie chodzi o wyrwanie z jednej sytuacji i wrzucenie w inną. 
  • Czujesz się wykluczonym z rodziny lub niedopasowanym. Takie poczucie często towarzyszy osobom które zostały adoptowane lub przybrane. Z kolei może być tak, że dopiero przy przybranych rodzicach dziecko może poczuć stabilizację, a odrzucenia doznali od prawdziwych rodziców.
Na razie tyle, ciąg dalszy wkrótce.


czwartek, 1 maja 2014

Odrobina inspiracji...

Być może, tkwisz w miejscu bo myślisz, że do niczego się nie nadajesz. Nic nie osiągniesz. Jest to bujda na kółkach! To tylko stan Twojego umysłu, a ten zawsze można zmienić. 

Ten facet, o którym jest poniższy film nie ma od urodzenia ani rąk ani nóg. Nazywa się Nick Vujicic i jest jednym z najlepszych trenerów - motywatorów na świecie. Po obejrzeniu tego materiału pomyśl - skoro ten gość jako kaleka tyle osiągnął to ile Ty, będąc zdrowym możesz? Masz zapewne obie nogi, obie ręce. Jesteś zdrowy.  Jeśli nie jesteś zdrów - nic Cię nie zwalnia od podjęcia działania na miarę Twych możliwości i zaistniałej sytuacji.