środa, 16 kwietnia 2014

Niby takie banalne, a jednak....

Pytanie za sto punktów - co jest największym problemem większości ludzi? Co sprawia, że nie potrafią być szczęśliwi? Brak własnego boeinga? Nowiutkiego maybaha? Niespełniony sen o tonie złota i podcieraniu się banknotami o wysokim nominale?  Dla niektórych, pewnie tak...

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego osoby młode (i nie tylko) nie wyrabiają emocjonalnie? Dlaczego wykazują autodestrukcyjne zachowania? Miewają problemy z nawiązaniem relacji czy to z rodzicami czy też z inną osobą (np. chłopakiem/dziewczyną)? Dlaczego głupie podejście do obcej, choć interesującej nas osoby sprawia nam tyle problemów?

Odpowiedź może wydać się banalnie oczywista. U podstaw większości naszych problemów (uwaga!) leży niskie poczucie własnej wartości. Jest to tak oczywiste, że wiele osób nie bierze takiej opcji  pod uwagę, gdyż uważa to za normalny stan rzeczy. Równie wielu też nawet nie zdaje sobie sprawy, że ma z tym (często spory) problem. Czasem nawet najbliżsi uważają to za błahostkę - "Niskie poczucie wartości? Pfff co to za problem?! Ludzie miewają gorsze - niespłacone kredyty, komornik na karku, chorujący ciężko członek rodziny! A Ty mi z jakąś niską samooceną wyskakujesz... Jakie Ty w ogóle możesz mieć problemy?! Masz co jeść - masz, nowego smartfona/ laptopa/ tablet/ buty etc. - więc o co Ci chodzi? Siedź cicho i nie truj!"

Potrafi się to uwidaczniać się w wielu szkodliwych, wręcz niefortunnych zachowaniach, wprowadzając przy tym w nasze życie niezły bajzel i cierpienie. Słabe osiągnięcia w szkole, wagarowanie, przestępstwa, przemoc, nadużywanie alkoholu czy narkotyków, ciąże wśród nieletnich czy próby samobójcze, nacisk grupy rówieśniczej wykazują silny związek z niskim poczuciem swej wartości.
Jako dzieci być może stale słyszeli, że są niedobrzy, niepotrzebni, brzydcy i okropni, że nic nie osiągną...

Z punktu widzenia takiej osoby wygląda to tak: "czuję, że jestem nie dość dobry, wręcz kiepski". Nie doceniamy sami siebie - i to jest (zapewniam was) prawdziwy koszmar!

W głowie plączą nam się takie myśli:
  • nie jestem dobry
  • jestem beznadziejny/beznadziejna
  • mam takiego doła i za cholerę nie widzę by coś miało się zmienić
  • nie zasługuję na szczęście
  • czego się nie dotknę to spieprzę
  • gdzieżby taka fajna laska/ chłopak mnie zechciał(a)?
  • rodzice zawsze powtarzali, że nic nie umiem i do niczego się nie nadaję - pewnie mieli rację...
  • inni osiągają takie sukcesy, a ja to taka niedorobiona pierdoła...
  • ludzie mnie odrzucają...
  • w ogóle moje życie to jedna wielka porażka - czuję, że je tylko marnuję...
Jeśli miewasz takie (lub podobne) myśli to wiedz, że masz poważny problem.
Domyślam się, że posiadasz szereg pozytywnych cech czy umiejętności, których w sobie nie widzisz (lub inni sprawili byś nie widział). Tkwiąc w tym stanie, zaczynamy się zamykać w bardzo hermetycznym "pancerzu", z którego boimy się wyjść. A im jesteśmy starsi tym gorzej jest go zrzucić. Głównie kieruje nami obawa, że bez niego ktoś może nas zranić lub odrzucić.

Zaczynają w nas narastać destruktywne emocje, których równie często nie rozumiemy. Ogólnie rzecz biorąc - zupełnie nie wiemy co się z nami dzieje. Najgorsze jest to, że taki schemat myślenia często przekazuje się swym dzieciom i powstaje taki taki ciąg przekazywania niefortunnych schematów myślowych.

Zapewniam was drodzy czytelnicy, iż choć wydaje się to z goła beznadziejnym stanem, to jest szansa na zmianę.

Oczywiście nic nie nastąpi od tak, bo wymaga to sporo czasu i nakładu pracy, ale zapewniam, że warto.;] Mam nadzieję, że dzięki wskazówkom, które tutaj zamieszczę, wielu z was popatrzy na swe zachowanie z zupełnie innej strony i naniesie na nie mniejsze bądź większe korekty by to życie było bardziej znośne...BA! Ciekawsze!


Ciąg dalszy tutaj ;]




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz